Kroniki TOPR - Kroniki 1935
Sprawy wewnętrzne: Zarząd Tatrzańsk. Ochotn. Pogot. Rat. poświęcił w roku sprawozdawczym dużo pracy dla jeszcze lepszego usprawnienia samej organizacji wewnętrznej, z którą ściśle związana jest praca w terenie górskim w czasie wypraw ratunkowych.
Z nastaniem sezonu zimowego, uzupełniono we wszystkich schroniskach na terenie Tatr Polskich apteczki podręczne i sprzęt ratowniczy, jak tobogany, łopaty, sondy do lawin i raki.
Pierwszą częścią prac zajmował się Lekarz Pogotowia p. Witold Paryski, drugą kierownik Pogotowia p. Józef Oppenheim.
Inwentarzem i majątkiem towarzystwa zawiaduje p. Stanisław Zdyb.
O tem, że organizacja nasza stoi na wysokim poziomie, świadczy fakt zainteresowania się zagranicznych klubów turystycznych naszym sprzętem ratowniczym i jego sposobem użytkowania: Klub Alpejski Kataloński w Barcelonie nadesłał pismo z prośbą o wyjaśnienia sposobu użycia naszego sprzętu, którego fotografje wysłane były na wystawę do Barcelony.

Tatrz. Ochot. Pogot. Rat. pozostaje nadal w ścisłym kontakcie w sprawach ratowniczych z pogotowiem górskiem po czesko słowackiej stronie Tatr.

Członkowie Pogotowia pełnili, jak w latach ubiegłych, dyżury w Dworcu Tatrzańskim przez lipiec i sierpień, oraz w zimie przez 3 tygodnie w okresie świąt.

Zarząd T.O.P.R. odbył 4 zebrania, sekretariat wysłał 87 listów zwykłych i 35 poleconych. Pogotowie utrzymuje dwa telefony dla spraw ratowniczych, skład zarządu w roku sprawozdawczym nie uległ zmianie, sekretariat prowadzi I. Bujak kierownictwo wypraw J. Oppenheim, gospodarz St. Zdyb, lekarz Pogotowia Witold Paryski, prezes dyr. Tadeusz Malicki.

Pogotowie otrzymało w roku sprawozdawczym następujące subwencje:
od Wydziału Turystyki Min. Komun. 1000 zł, od P.T.T. 1000 zł.,
od Klimatyki w Zakopanem 1000 zł.
Na koszta wypraw wydano 1.088 zł. 50 gr., otrzymano zwrotu 664 zł. 50 gr. Z funduszów Pogotowia otrzymało dwóch członków Pogotowia na koszta leczenia i na medykamenty zasiłek w kwocie 260 zł. 30 gr.
Zarząd T. O. P. R. mianował członkami honorowemi Pogotowia p. gen. Marjusza Zaruskiego i p. Jakuba Wawrytkę za zasługi położone w zakresie ratownictwa w górach oraz za długoletnią pracę w towarzystwie.

Celem uczczenia p. gen. Zaruskiego, założyciela Tatrz. Ochotn. Pogot. Rat. odbyło się z końcem marca br. zebranie towarzyskie przy współudziale dwudziestu kilku członków Pogotowia.

W związku ze śmiercią Marszałka Józefa Piłsudskiego, Zarząd T. O. P. R. zebrał się w biurze PTT i uczcił dwuminutowem milczeniem pamięć Pierwszego Obywatela Polski.

Działalność T. O. P. R. w zakresie ratownictwa:

Dnia 23 grudnia 1934 r. wyruszyło czterech członków Pogotowia (Andrzej Marusarz sen., Józef i Jan Gąsienica Tomków i Andrzej Marusarz jun.) do Roztoki, po ciało Kurta Szamotulskiego, Polaka z Berlina, który dnia poprzedniego wyruszył, mimo ostrzeżeń dzierżawcy Andrzeja Krzeptowskiego, ze schroniska w Pięciu Stawach Polskich przez Świstówkę i Opalone do Morskiego Oka.
W drodze powrotnej do Pięciu St. Polskich poślizgnął się Szamotulski skutkiem gołoledzi na Świstówce i zsunął się źlebem na skalne ściany Świstówki, ponosząc śmierć na miejscu.
Ciało znalazł A. Krzeptowski na dnie doliny Roztoki i zawiadomił o wypadku T. O P. R., które zniosło zwłoki do szosy, a stąd do Zakopanego.

Dnia 1 stycznia 1935 r. zaalarmowano Pogotowie celem poszukiwania pięciu turystów, którzy zaginęli w czasie wycieczki narciarskiej.
Byli to pp. Czechowicz Stanisław, Kuropatwińska Marja, Kozłowska Marja, Malewska Marja i Świejkowska Amelja.
Na poszukiwanie wymienionych wysłano Stanisł. Roja i Józefa Krzeptowskiego, do których na ochotnika przyłączył się p. Thun. Wyprawa udała się przez Kasprowy Wierch do Cichej Doliny i do Tomanowej, gdzie znalazła w szałasie kartkę, podpisaną przez zaginionych, że po spędzeniu noclegu w szałasie udają się oni w drogę powrotną przez Czerwone Wierchy. Tymczasem wyprawa, idąc śladami zaginionych, stwierdziła, że wracali oni przez Przełęcz Kondracką do Dol. Kondratowej i do Zakopanego.
Wymieni narciarze zgłosili swe przybycie w biurze PTT i uregulowali należytość za koszta poszukiwania.

Dnia 4 marca wyruszyła ekspedycja ratunkowa w składzie: Stanisław Gąsienica, Stanisław Roj i Józef Krzeptowski na poszukiwanie trzech turystów-narciarzy: Henryka Sterna, prof. St. Schleichkorna i Zygmunta Wodeckiego, którzy wyszli na nartach ze schroniska na Hali Gąsienicowej na Kasprowy Wierch i zbłądziwszy spowodu mgły, zjechali do Podbańskiej.
Idąc śladami zaginionych, Pogotowie stwierdziło, że turyści są już w drodze powrotnej do Zakopanego. Ci bowiem, zanocowawszy w Kokawie, dnia następnego usiłowali przejść przez Przełęcz Pyszniańską, zawrócili jednak spod przełęczy zjechali do Trzech Studniczek przez Podbańską.
Dopiero trzeciego dnia Zygmunt Wodecki wrócił przez Tomanową Przełęcz, dwaj zaś pozostali narciarze przejechali autobusem do Szczyrby i stąd do Zakopanego.

Dnia 6 marca zawiadomiono telefonicznie Biuro PTT, że na Hali Gąsienicowej złamał nogę Dr. E. Gutman. Wysłano zatem Stan. Roja, Jana Gąsienicę Tomkowego i Józefa Krzeptowskiego, którzy zastali rannego już w schronisku, dokąd znieśli go turyści. Po opatrzeniu rany zwieziono Dra Gutmana na toboganie do szosy na Brzezinach, skąd karetka szpitala klimatycznego przewiozła rannego do Zakopanego.

Trzeci wypadek w marcu, w dniu 18-go, miał następujący przebieg:
O godz. 19.30 zawiadomił p. Ritterschild ze schroniska na Hali Pysznej kartką p. leśniczego Wójtowicza na Kirach, że w dol. Wierchcichej pod Zaworami leży turysta ze złamaną nogą. P. Wójtowicz przetelefonował tę wiadomość do Biura PTT, które jeszcze na noc wysłało pięciu członków Pogot. (Stan. Gąsienicę z Lasu, Stan. Byrcyna, Jana i Józefa Tomkowych i Andrzeja Marusarza młodszego) na Halę Gąsienicową.
Z Hali Gąsienicowej wyruszyło Pogotowie następnego dnia o godzinie 3.30 rano, zaś przy rannym było już o godz. 7.30.
Turystę zwieziono do Podbańskiej, skąd koleją przetransportowano do granicy polskiej.
Rannym turystą był p Roman Skarżyński, w towarzystwie którego znajdowali się pp. Jałowiecki i bracia Podoscy. Pogotowie wróciło przez Przełęcz Pyszniańską do Zakopanego.
Przy zjeździe z przełęczy, doznał jeden z członków wyprawy, Andrzej Marusarz młodszy, tak silnej kontuzji nogi, że zmuszony był leczyć się w szpitalu około dwóch miesięcy.

Dla ewidencji i statystyki notujemy śmiertelny wypadek, który zaszedł w Tatrach po czeskosłowackiej stronie.
Dnia 7 sierpnia zabił się na północnej ścianie Łomnicy Polak, Adam Ciompa, art-malarz z Krakowa.
Nasze Pogotowie w zniesieniu zwłok nie interweniowało. Ciało przewiozła do Krakowa rodzina zmarłego.

Dnia 20 lipca o godz. 22-giej zawiadomił telefonicznie p. Janikowski z Morskiego Oka Biuro PTT, że w ścianie Mięguszowieckiego ukazują się sygnały świetlne.
Ratunku wzywali Np. S. Luksemburg i Z. Dąbrowski. Wysłano natychmiast taksówką członków Pogotowia Jana Gąsienicę Tomkowego i Stan. Roja, do których przyłączył się w Morskiem Oku. Wawrzyniec Żuławski.
Następnego dnia wezwano rano ponownie uzupełnienie Pogotowia, wobec czego wyruszyli jeszcze Józef Oppenheim, Andrzej Marusarz młodszy, Andrzej Wawrytko i Wojciech Wawrytko. W tym składzie Pogotowie udzieliło pomocy przy zejściu ze ściany obu taternikom.

Dnia 20 lipca weszli dwaj młodzi turyści z Warszawy, Kazimierz Koerner i Kowadło, na Przełęcz w Kościelcu, od strony Gąsienicowych Stawków. Minęli ją, poczem spod przełęczy wskutek pośliźnięcia się spadł K. Koerner z wysokości około 80 m w stronę Czarnego Stawu i poniósł śmierć. Kowadło widząc upadek Koernera, zdjął buty, zrzucił je wdół i zeszedł do ciała towarzysza. Nie mogąc jednak uporać się z zejściem do stawu, zaczął wołać o pomoc.
Wołanie to usłyszał turysta schodzący z Zawratu i dał znać do schroniska na Hali Gąsienicowej, skąd natychmiast wyruszył na pomoc prezes Oddz. Warszawskiego P. T. T. p. Stanisław Osiecki z Andrzejem Marusarzem (starszym) i dwoma ochotnikami. W nocy około godz. 1 grupa ta dotarła do Kowadły, w tym czasie rozpętała się jednak wielka ulewa, która niesłychanie utrudniała akcję sprowadzenia Kowadły.
Przy poszukiwaniu łatwiejszego terenu do zejścia, natknął się Marusarz na trupa Koernera. Nad ranem ściągnięto ze ściany Kowadłę i sprowadzono do schroniska, wezwane zaś Pogotowie w składzie: Józef Wawrytko, Józef Stopka, Józef Krzeptowski i Szymon Zarycki, zniosło zwłoki Koernera na Halę Gąsienicową, poczem zakład pogrzebowy Orkisza przewiózł je do kostnicy.


Dnia 5 sierpnia w czasie Święta Gór, zaszedł na Giewoncie wypadek złamania nogi. Młodzieniec nazwiskiem Stanisław Brachowski odłączył się z towarzyszem od całej wycieczki i udał się źlebem Kirkora na Giewont.
Tu odpadł od skał i złamał nogę. Wołanie o pomoc towarzysza rannego usłyszał przygodny turysta i dał znać niezwłocznie do Policji Państw., która zawiadomiła Pogotowie.
Wyruszyli zatem pp. Witold Paryski. T. Pawłowski, Henryk Bednarski, Józef Stopka i Stan. Majerczyk. Ze względu na ciężki teren, w którym ranny się znajdował, grupę pierwszą uzupełnili jeszcze p. Oppenheim i p. J.Wawrzyniec Żuławski.
Rannego zniesiono do szpitala klimatycznego w Zakopanem. Dnia 9 sierpnia zawiadomił Andrzej Wawrytko Pogotowie, że pod Żabim Mnichem natknął się na będące już w silnym rozkładzie ciało turysty, którym według znalezionych przy nim dokumentów, okazał się Stanisław Jawgiel, obywatel litewski.
Ś. p Jawgiel jeszcze przed miesiącem wyruszył samotnie w góry i odtąd wszelki ślad po nim zaginał.
W dniu 10 sierpnia Pogotowie z przodownikiem P. P. p. Jońcem zebrało i resztki ciała i kości i zniosło ku Morskiemu Oku, skąd zakład pogrzebowy Orkisza przewiózł je do kostnicy. Pogotowie dwukrotnie przedtem poszukiwało zaginionego jednak bez rezultatu, gdyż kierunek jego wycieczki nie był znany.



W połowie sierpnia, znaleziono w Dol. Kondratowej na zboczu Łopaty czaszkę ludzką. Po przeprowadzeniu dochodzeń i badań oraz na podstawie oświadczenia rodziny zaginionego przed 6 laty przewodnika tatrzańskiego Jana Gąsienicy Ciaptaka, ustalono, że czaszka ta należy bezsprzecznie do ś. p. Jana Ciaptaka.
Po spisaniu protokołu przez Pol. Państw. i Sąd Grodzki i po orzeczeniu rzeczoznawcy Dra Wieselmana, czaszkę wydano rodzime celem pochowania.

Rok sprawozdawczy wykazał znacznie zmniejszoną ilość wypadków poważnych względnie śmiertelnych w porównaniu do lat ubiegłych.
Przeważają natomiast ustawiczne wypadki narciarskie, co wskazywałoby na coraz to bardziej wzmożony ruch zimowy, lekkomyślność narciarzy turystów i brak zupełnej orjentacji w warunkach zimowych. To też w Pogotowiu Ratunkowem kierunek wyszkolenia ratowniczego nastawiony jest specjalnie na zimę, ratownictwo bowiem letnie ma za sobą już dwudziestopięcioletnią tradycję i doświadczenie niepozostawiające nic do życzenia.

Zakopane, w październiku 1935 r. Ign. Bujak


Data utworzenia: 04/12/2011 : 13:57
Ostatnie zmiany: 04/12/2011 : 13:57
Kategoria : Kroniki TOPR


Wersja do druku Wersja do druku

Komentarze

Nikt jeszcze nie komentował tego artykułu.
Bądź pierwszy!

Partnerzy
^ Góra ^